środa, 16 kwietnia 2014

III część



-Mogłabyś powiedzieć coś w końcu na głos? Nasza rozmowa byłaby bardziej normalna gdybyś mogła mi POWIEDZIEĆ coś , nie musiałbym wtedy jak idiota czytać w twoich myślach i gadać no cóż jakby sam do siebie.
To znaczy, że czytasz w moich myślach?- pomyślałam.
-Tak. – zaśmiał się- Proszę mów na głos.
-Skąd masz tą zdolność? Gdzie jestem? Co się stało w tamtym lokalu, który wysadziłeś? Kto umył mi buty? I skąd mnie znasz skoro ja Ciebie nawet nie kojarzę z widzenia?
Wszystkie te pytania tłukły mi się po głowie i nie mogłam się już doczekać na nie odpowiedzi. Raziel uśmiechnął się lekko i zaczął wszystko wyjaśniać.
-Jesteś w moim domu. W domu, w którym mieszka wiele osób, jednakże ostatnio wszyscy wyjechali i zostało nas trzech. Ja, mój brat Haniel i siostra Gabriella. Budynek ten zwie się Fortecą. Ma ponad sto pomieszczeń, nie raz się w nim zgubiłem, więc lepiej gdy będziesz się trzymać blisko mnie. Buty umyła Ci nasza służka Camille. Strasznie nie lubi brudu i nie mogła pozwolić, żebyśmy przywlekli Cię tutaj w brudnych butach, ale nie martw się ubrań nie praliśmy. – uśmiechnął się szelmowsko- Gdy wyburzyliśmy ściany wiedzieliśmy, że jesteś w środku. Już od jakiegoś czasu śledziliśmy Cię. Gabriella w nocy, Haziel w ciągu dnia a ja odkąd tylko pamiętam byłem przy Tobie. Nie bój się mnie, zawsze starałem się aby nie stała Ci się krzywda. Broniłem przed brutalami w ciemnych zaułkach, rozpieszczonymi dziećmi w szkołach, nawet w domu kiedy przyszywany tato wracał pijany i chciał zrobić Ci krzywdę, byłem tam i broniłem Cię.
Słuchając o tacie, który nie zdawał sobie sprawy z tego, że każdego wieczoru chciał mnie bić, spłynęła mi łza. Powoli ześlizgiwała się z kącika oka na policzek aż dłoń zatrzymała ją w połowie drogi. Raziel wytarł mój policzek. Zobaczyłam w jego nieziemskiej twarzy pewną rozpacz, jakby to wszystko co się stało było jego winą, ale wiedziałam że to nieprawda. Wziął mnie za rękę i wyprowadził z ciemnego, malutkiego pokoju na ogromny, podłużny korytarz, którego końca nie było widać. Po obu stronach były porozwieszane malutkie lampy. W przerwach, pomiędzy nimi znajdowały się ogromne portrety, słynnych ludzi takich jak Fryderyk Chopin, Mozart, William Szekspir. Po chwili zastanowienia mój towarzysz pociągnął mnie za rękę i poszliśmy wzdłuż lekko przerażającego korytarza. Szliśmy tak i szliśmy. Mijaliśmy co chwilę kolejne pokoje. Zazwyczaj uwielbiałam ciszę, była kojąca i czasami mogła wyrazić więcej niż niektóre słowa. Jednakże w takiej sytuacji musiałam znaleźć temat do rozmowy. Raziel ciągle ciągnął mnie za rękę i nawet nie rzucił na mnie spojrzeniem, choć takim krótkim.
-Nawet nie spytasz jak mam na imię? Ile mam lat, albo chociażby skąd jestem? –spytałam lekko oburzona.
-Nazywasz się Victoria. Masz 17 lat. Nie wiesz do końca gdzie się urodziłaś, nie wiesz nawet w jakim miesiącu. Pamiętasz tylko zdarzenia od 10 roku życia. Nigdy nikomu się z tego nie zwierzałaś i starałaś się o tym nie myśleć.
-Ale... ale skąd w takim razie Ty o tym wiesz?
-Mówiłem, że jestem z Tobą odkąd pojawiłaś się na tym świecie, a skoro czytam w myślach to przez te 17 lat zdążyłem już sporo się dowiedzieć. – po raz pierwszy odkąd wyszliśmy na korytarz spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
Miał równe, bialutkie zęby. Dołeczki na policzkach i bardzo charakterystyczną bliznę w kształcie psa w okolicach prawego obojczyka. Pojawiała mi się taka gdy używałam swoich talentów między innymi tworzenia bariery.
-Skąd masz tą bliznę? – spytałam wskazując palcem na obojczyk chłopaka.
-Od urodzenia. Wiem, że ją kojarzysz. Wiem, że też taką masz, gdy używasz swoich mocy.
Nie miałam odwagi już pytać się o wiele innych pytań, które nasuwały mi się z prędkością światła. Widząc moje zmieszanie Raziel ruszył dalej. Trzymałam się blisko, ponieważ dopiero teraz zauważyłam, że nie pamiętam nawet skąd wyszliśmy i ile pokoi już minęliśmy. W pewnym momencie chłopak skręcił w prawo i kopniakiem otworzył drzwi. W pokoju było jasno. Pod jedną ścianą stał rząd blatów kuchennych, naprzeciwko wejścia znajdowała się ogromna lodówka a na lewo dwa piekarniki i stół na dziesięć osób. Przed twarzą pojawiła mi się szczupła twarz blondynki o niebieskich oczach, która uśmiechała się od ucha do ucha.
-Cześć !- wykrzyknęła- Jestem Camille.