sobota, 12 kwietnia 2014

II część



-Kim jesteś?- spytałam.
-W tej chwili to nie jest najważniejsze. Ważne jest to, że chcę Ci pomóc. Dasz radę sama wstać?- jego twarz była bardzo poważna a wzrok jakby nieobecny.
Nie chciałam pomocy. Byłam twarda i żaden zwykły człowiek nie będzie mi pomagał. Byłam lepsza niż ludzie, byłam inna. Podparłam się na łokciu i ukucnęłam. Moje płuca przeszył niewyobrażalny ból i zaczęłam pluć krwią. Chłopak znalazł się przy mnie gdy tylko zdążyłam mrugnąć, chwycił mnie powoli za ramiona i położył z powrotem na ziemię.
-Poczekaj tutaj chwilę i nie próbuj wstawać!- wykrzyknął i ruszył w pył.
Myślałam, że głowa mi zaraz eksploduje. Podciągnęłam sweter do góry i zobaczyłam wielkiego siniaka ciągnącego się od piersi aż do okolic pępka. Gdy już miałam zemdleć z bólu, mignęły mi przed oczami sylwetki trzech ludzi. Przykucnęły obok mnie, jedną z nich był ten przystojny brunet, który przed chwilą położył mnie na ziemi a dwóch innych nie rozpoznałam. Tajemniczy chłopak pochylił się nade mną i poczułam lekkie ukłucie w nadgarstek po czym pochłonęła mnie ciemność.
                                                                ***
Najpierw pojawiała się moja mama, potem koleżanki z zespołu śmiejące się ze mnie. Na końcu z kolorowego pyłu wyłonił się mega przystojny brunet, ubrany na czarno, uśmiechający się do mnie dowcipnie. Te trzy obrazu przewijały mi się już od jakiegoś dłuższego czasu. Wiedziałam tylko, że leże na czymś miękkim. Bałam się otworzyć oczy, nie wiedziałam jakie zamiary ma ten kto mnie tu przeniósł. Usłyszałam głosy, jakby z końca tunelu, były bardzo niewyraźne, jednak całą swoją siłą postanowiłam zrozumieć co mówią. Za wszelką cenę musiałam się dowiedzieć o co chodzi i gdzie jestem.
-Nie wiem czy Mistrz chciałby ją zmienić w jednego z nich. Wygląda mi na zwykłą dziewczynę, która ma swoje życie i znalazła się w tym budynku przez przypadek. – powiedziała kobieta. Jej głos był niebywale uspokajający. Od razu poczułam się bezpieczniej.
-Nie wydaje mi się Gabi. Gdy ją dotknąłem była bardzo zszokowana, jakby myślała, że nikt jej nie może dotknąć. Może i wygląda na zwykłą, ale ja wiem. Wiem, co myśli i wiem co wie. Ona jest Zagubioną.
Więcej już nie zdołałam usłyszeć. Zabrakło mi siły. Poczułam, że spadam w otchłań aż w końcu łapią mnie chłopięce, umięśnione ręce i ciągną do góry.
                                                                      ***
-Witamy wśród żywych.- powiedział znany mi już z wyglądu chłopak, który mnie uratował. Był bardzo radosny i patrzył na mnie jak na swoje arcydzieło.
-Gdzie jestem?- spytałam twardo. Podparłam się na łokciu i próbowałam usiąść jednak moje próby nie dawały skutków. Widząc to, brunet podszedł do mnie i pomógł mi. Jego skóra była wyjątkowo szorstka. Jedną ręką chwycił mnie w pasie a drugą przytrzymał głowę i pociągnął mnie. Widziałam same kolorowe plamki przed oczami przez zbyt szybkie wstanie. Poczułam jak materac zapada się pod ciężarem mojego pomocnika. Usiadł przy mnie i patrzył z zainteresowaniem prosto w moje oczy. Poczułam się dość skrępowana natarczywym spojrzeniem. I szybko spuściłam głowę, patrząc się na swoje buty. Zobaczyłam, że ktoś mi je wyczyścił. Jeszcze do niedawna były uwalone błotem, stara żółta guma zrobiła się biała a czarny stary, poszarpany materiał, wyglądał jak nowy. Zawsze lubiłam moje dość zniszczone trampki, ale jak zobaczyłam ich nowszą wersję porzuciłam dawne przekonanie.
-Mi też się wydaję, że teraz wyglądają lepiej.
Bardzo się zdziwiłam. Skąd wiedział o czym myślę? Nie prowokowałam do rozmowy chociaż miałam tyle pytań do zadania. Gdzie jestem? Kim on jest? I co się stało przed paroma godzinami?
-Jesteś bezpieczna. Nazywam się Raziel a o tym co się stało wolałbym teraz nie mówić.
Zapomniałam już o tym, że miałam nie patrzeć mu w twarz. Podniosłam powoli głowę i tuż przy mojej pojawiła się jego. Nadal patrzył na mnie, jak na jakieś swoje dzieło. Coś co udało mu się stworzyć po wielu próbach i wyszło doskonałe.
-Nie bój się mnie.- powiedział z wielkim sympatycznym uśmiechem na twarzy.- Znam Cię odkąd tylko się pojawiłaś na tym świecie. Jesteś mi bardzo bliska, ale nie mówmy już tyle o mnie. Co u Ciebie?
Zamurowało mnie. Leżałam przez nie wiem ile w miejscu którego nie znam, nie wiem dlaczego się tutaj znalazłam i kim on jest, a pyta mi się co u mnie?
-Mogłabyś powiedzieć coś w końcu na głos? Nasza rozmowa byłaby bardziej normalna gdybyś mogła mi POWIEDZIEĆ coś , nie musiałbym wtedy jak idiota czytać w twoich myślach i gadać no cóż jakby sam do siebie.

piątek, 11 kwietnia 2014

I część



Nigdy nie lubiłam ciemnych zaułków. Być może to przez filmy i książki straszące przed niezwykłymi istotami, albo psychopatami. Dzisiaj musiałam pójść do miejsca, które przerażało mnie jak jeszcze nic innego. Ciemna uliczka zaczęła powoli się zwężać a światła latarni z głównej ulicy były coraz bledsze. Przed sobą widziałam tylko ciemność. Po paru minutach nie widziałam nic. Szłam przytrzymując się ścian budynków, żeby nie zabłądzić. W końcu poczułam znajomy odór zgnilizny i metalowe drzwi pod opuszkami palców . Dobrze wiedziałam jak je otworzyć. Gdy byłam tu po raz pierwszy dostałam klucz. Od tego czasu noszę go przypiętego do bransoletki, ponieważ nie chciałam go zgubić, a może po prostu się bałam. Zdjęłam biżuterię z ręki i powoli otworzyłam drzwi. W środku było ciemno, tylko gdzieś w oddali było widać lekką poświatę. Z lekkim wahaniem ruszyłam w stronę światła. Zawsze gdy tutaj przychodziłam pokój wyglądał trochę inaczej, ale dzisiaj nie przypominał tego co zawsze widywałam. Na środku stał okrągły, drewniany stół a wokół postawiono sześć krzeseł. Pięć było zajętych. Lekki blask wydobywał się ze świecznika postawionego na środku. Gdy tylko zdążyłam przyzwyczaić się do jasności panującej w pokoju, zauważyłam, że wszystkie pięć osób patrzy w moją stronę. Stanęłam jak wryta. Najbliżej mnie siedzący facet miał krowie rogi na głowie i skrzydła anioła, następny był w ubraniu Królewny Śnieżki a zamiast włosów z czoła wystawała mu antenka. Wśród wielu takich stworów znalazłam nareszcie tego, do którego dzisiaj przyszłam. Był ubrany w czarną marynarkę, jaskrawe spodnie i zimowe kozaki. Zawsze się tym odznaczał. Nie wiedział chyba nic o modzie ludzkiej i do czego służą poniektóre ubrania. Gdy przyjrzałam się już każdemu z osobna, usiadłam na szóstym, wolnym miejscu.
-Chciałeś się ze mną widzieć.- zaczęłam, zwracając się do znajomego.
-Owszem, moja kochana. Wiem, że dzisiejszy wystój mógł Cię trochę przestraszyć. Dość długo stałaś w przejściu z otwartą buzią. – opowiedział z ironicznym uśmieszkiem.
Dopiero po tych słowach przypomniałam sobie, że nie kontrolowałam swojego zachowania gdy przyglądałam się wnętrzu. Miałam nadzieję tylko, że nie mówiłam nic głośno.
-Czas abyś wypełniła swój obowiązek. Twój czas już nadszedł i musisz skończyć z ludzkim życiem, skończyć ze swoją przyszywaną rodziną i podążać moimi ścieżkami. Czas Cię przemienić. Victorio.
Wiedziałam, że kiedyś te słowa zostaną wypowiedziane, ale nie teraz, nie teraz gdy znalazłam dla siebie miejsce w tym świecie. Poszłam do dobrej szkoły, założyłam kapele z koleżankami i zakochałam się z wzajemnością. Nie może mi tego teraz zabrać. Zanim zdążyłam podjąć dyskusje o przełożeniu tego jeszcze na 5 może nawet 10 lat, jedna ze ścian runęła. Pod wpływem wybuchu spadłam z krzesła. W powietrzu zamiast zapachu zgnilizny było czuć skoszoną trawę, stare książki i moją perkusję stojącą w garażu, przesiąkniętą odrobiną soku pomarańczowego, który kiedyś przypadkowo wylałam. Z pyłu wyłoniły się trzy sylwetki. Jedna z nich ruszyła w stronę dziwnych mężczyzn, którzy wcześniej siedzieli przy stole, a teraz prawdopodobnie się wymykali. Z oczu poleciały mi łzy, pył był tak drażniący, że musiałam przymknąć oczy. Usłyszałam drugi wybuch, jakby kolejna ściana została roztrzaskana. Byłam śmiertelnie przerażona, co to mogło oznaczać? Czy ktoś chciał skrzywdzić mnie, czy może mojego znajomego i jego kumpli? Gdy tak leżałam nieruchoma na podłodze głową w dół kompletnie wyłączyłam słuch zamykając się w sobie i tworząc barierę wokół. To był jeden z moich ulubionych talentów. Gdy tylko chciałam mogłam zbudować tarczę, która chroni mnie przed innymi ludźmi, nie widzą mnie, nie mogą dotknąć. Jedyne co możne pomóc im znaleźć moje położenie jest dźwięk. Leżałam tak przez jakiś czas. Bałam się podnieść głowę i spojrzeć czy dziwni ludzie zostali zabici, czy ludzie niszczący ściany już sobie poszli i czy jestem tutaj sama. Nagle, poczułam, że ktoś łapie mnie za ramię. Wrzasnęłam, ponieważ byłam pewna, że moja tarcza ochronna nie pozwala nikomu na widzenie mnie a co dopiero dotknięcie. Ręka, która przed chwilą spoczywała na ramieniu znalazła się z szybkością światła na moich ustach, tłumiąc w ten sposób krzyki. Znalazłam w sobie odwagę i spojrzałam w górę. Kucał przy mnie brunet o niewyobrażalnie bladej cerze. Był ubrany w długie, czarne skórzane spodnie, czarny podkoszulek a do ramienia miał przywiązany wielki miecz. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to, że owy chłopak pochodzi z jakiejś sekty, ale później gdy koszulka się podwinęłam zobaczyłam masę czerwonych blizn a do paska od spodni były przymocowane różne groźne narzędzia. Pomimo swojego groźnego, niecodziennego wyglądu jego uśmiech był pełny radości i sympatyczności.
-Kim jesteś?- spytałam.


O czym mowa?

Postaram się prowadzić tego bloga w miarę systematycznie ;) Będę publikowała moją twórczość, która może się komuś podobać lub nie. Nazwa pochodzi od tytułu, który wymyśliłam dla historii, którą będziecie (jeżeli w ogóle ktoś to czyta) poznawać. Proszę o komentarze, takie które dodadzą mi otuchy, ale również o krytyczne opierane na tym co przeczytaliście i nie obrażać :D Będzie mi niezmiernie miło jeżeli zaszczycicie mnie i stracicie trochę waszego czasu na przeczytanie mojego posta.