-Mogłabyś powiedzieć coś w końcu na głos? Nasza rozmowa
byłaby bardziej normalna gdybyś mogła mi POWIEDZIEĆ coś , nie musiałbym wtedy
jak idiota czytać w twoich myślach i gadać no cóż jakby sam do siebie.
To znaczy, że czytasz w moich myślach?- pomyślałam.
-Tak. – zaśmiał się- Proszę mów na głos.
-Skąd masz tą zdolność? Gdzie jestem? Co się stało w tamtym
lokalu, który wysadziłeś? Kto umył mi buty? I skąd mnie znasz skoro ja Ciebie
nawet nie kojarzę z widzenia?
Wszystkie te pytania tłukły mi się po głowie i nie mogłam
się już doczekać na nie odpowiedzi. Raziel uśmiechnął się lekko i zaczął
wszystko wyjaśniać.
-Jesteś w moim domu. W domu, w którym mieszka wiele osób, jednakże
ostatnio wszyscy wyjechali i zostało nas trzech. Ja, mój brat Haniel i siostra
Gabriella. Budynek ten zwie się Fortecą. Ma ponad sto pomieszczeń, nie raz się
w nim zgubiłem, więc lepiej gdy będziesz się trzymać blisko mnie. Buty umyła Ci
nasza służka Camille. Strasznie nie lubi brudu i nie mogła pozwolić, żebyśmy
przywlekli Cię tutaj w brudnych butach, ale nie martw się ubrań nie praliśmy. –
uśmiechnął się szelmowsko- Gdy wyburzyliśmy ściany wiedzieliśmy, że jesteś w
środku. Już od jakiegoś czasu śledziliśmy Cię. Gabriella w nocy, Haziel w ciągu
dnia a ja odkąd tylko pamiętam byłem przy Tobie. Nie bój się mnie, zawsze
starałem się aby nie stała Ci się krzywda. Broniłem przed brutalami w ciemnych
zaułkach, rozpieszczonymi dziećmi w szkołach, nawet w domu kiedy przyszywany
tato wracał pijany i chciał zrobić Ci krzywdę, byłem tam i broniłem Cię.
Słuchając o tacie, który nie zdawał sobie sprawy z tego, że
każdego wieczoru chciał mnie bić, spłynęła mi łza. Powoli ześlizgiwała się z
kącika oka na policzek aż dłoń zatrzymała ją w połowie drogi. Raziel wytarł mój
policzek. Zobaczyłam w jego nieziemskiej twarzy pewną rozpacz, jakby to
wszystko co się stało było jego winą, ale wiedziałam że to nieprawda. Wziął
mnie za rękę i wyprowadził z ciemnego, malutkiego pokoju na ogromny, podłużny
korytarz, którego końca nie było widać. Po obu stronach były porozwieszane malutkie
lampy. W przerwach, pomiędzy nimi znajdowały się ogromne portrety, słynnych
ludzi takich jak Fryderyk Chopin, Mozart, William Szekspir. Po chwili
zastanowienia mój towarzysz pociągnął mnie za rękę i poszliśmy wzdłuż lekko
przerażającego korytarza. Szliśmy tak i szliśmy. Mijaliśmy co chwilę kolejne
pokoje. Zazwyczaj uwielbiałam ciszę, była kojąca i czasami mogła wyrazić więcej
niż niektóre słowa. Jednakże w takiej sytuacji musiałam znaleźć temat do
rozmowy. Raziel ciągle ciągnął mnie za rękę i nawet nie rzucił na mnie
spojrzeniem, choć takim krótkim.
-Nawet nie spytasz jak mam na imię? Ile mam lat, albo
chociażby skąd jestem? –spytałam lekko oburzona.
-Nazywasz się Victoria. Masz 17 lat. Nie wiesz do końca
gdzie się urodziłaś, nie wiesz nawet w jakim miesiącu. Pamiętasz tylko
zdarzenia od 10 roku życia. Nigdy nikomu się z tego nie zwierzałaś i starałaś
się o tym nie myśleć.
-Ale... ale skąd w takim razie Ty o tym wiesz?
-Mówiłem, że jestem z Tobą odkąd pojawiłaś się na tym
świecie, a skoro czytam w myślach to przez te 17 lat zdążyłem już sporo się
dowiedzieć. – po raz pierwszy odkąd wyszliśmy na korytarz spojrzał na mnie i
uśmiechnął się.
Miał równe, bialutkie zęby. Dołeczki na policzkach i bardzo
charakterystyczną bliznę w kształcie psa w okolicach prawego obojczyka. Pojawiała
mi się taka gdy używałam swoich talentów między innymi tworzenia bariery.
-Skąd masz tą bliznę? – spytałam wskazując palcem na
obojczyk chłopaka.
-Od urodzenia. Wiem, że ją kojarzysz. Wiem, że też taką
masz, gdy używasz swoich mocy.
Nie miałam odwagi już pytać się o wiele innych pytań, które nasuwały
mi się z prędkością światła. Widząc moje zmieszanie Raziel ruszył dalej.
Trzymałam się blisko, ponieważ dopiero teraz zauważyłam, że nie pamiętam nawet
skąd wyszliśmy i ile pokoi już minęliśmy. W pewnym momencie chłopak skręcił w
prawo i kopniakiem otworzył drzwi. W pokoju było jasno. Pod jedną ścianą stał
rząd blatów kuchennych, naprzeciwko wejścia znajdowała się ogromna lodówka a na
lewo dwa piekarniki i stół na dziesięć osób. Przed twarzą pojawiła mi się
szczupła twarz blondynki o niebieskich oczach, która uśmiechała się od ucha do
ucha.
-Cześć !- wykrzyknęła- Jestem Camille.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz